piątek, 14 września 2012

27I

------Dwa miesiące później, oczami Carry------
Już za kilka godzin będziemy w domu, w Londynie. Między mną, a lokersem jest bardzo dobrze. Można by rzec, że wręcz idealnie. Naprawdę cieszę się, że dałam mu drugą szansę, bo było warto. Za każdym razem chłopak udowadnia mi, jak bardzo mnie kocha. Co do reszty zespołu i Sam, to wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jeśli chodzi o Zayn'a, powiedziałam mu, aby poszedł jeszcze raz do tego samego parku, gdzie spotkał 'tajemniczą dziewczynę', która od razu zawładnęła jego sercem. Może wtedy także tam będzie ? Mam taką nadzieję, bardzo chcę, aby Malik znalazł sobie kochającą dziewczynę. Zasługuje na to. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, dzwoniła mama.
- Cześć, mamo. - zaczęłam i mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć, kochanie. - odparła, jednak nie czułam w jej głosie tej radości, którą zawsze miała. - Jak tam ?
- Dobrze, coś się stało ?
- Powiemy Ci z Robertem w domu. - rzekła i rozłączyła się. Zdziwiłam się, jednak nie dawałam tego po sobie poznać. Czasami po prostu za bardzo dramatyzuję. Tourbus akurat miał przerwę w Liverpoolu. Nie wychodziliśmy na zewnątrz, tylko zaczęliśmy rozmawiać i, co jest tutaj normalne, wygłupiać się, biegać, śpiewać, kraść jedzenie dla Nialla i obsypywać nim Liama, mówić dla Louisa, że nienawidzimy marchewek. Jednym słowem mówiąc - codzienność. Zastanawiał mnie jednak ten telefon od mamy. Ciekawa jestem, co się stało. Po jej głosie można było rozpoznać, że nie będzie do zadowalająca nowina. Raczej wręcz przeciwnie. Muszę jednak uzbroić się w cierpliwość. Dopiero, gdy wrócimy, powie mi wraz z Robertem, co się stało. Może biorą ślub ? Albo jadą gdzieś na wspólne wakacje ? Uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl o tym. Chcę, aby byli ze sobą tak szczęśliwi, jak ja z Harrym. Kilka godzin później byliśmy już w Londynie. Chłopcy poszli do siebie, Sam do siebie, a ja do siebie. Później mieliśmy się spotkać w domu chłopaków. Weszłam i w progu korytarza od razu zobaczyłam mamę i Roberta. Położyłam walizkę na podłodze i wyściskałam ich mocno. Bardzo tęskniłam za nimi przez ten czas, gdy byłam z chłopcami w trasie koncertowej. Jednak towarzystwo zespołu i Sam jakoś pozwalało mi cieszyć się z pobytu tam. No bo jak mogłabym się nie cieszyć, spędzając tamten czas z przyjaciółmi i chłopakiem ? Poza tym, Zayn mówił, że po powrocie tutaj, do Londynu, postara się znaleźć jakoś tą dziewczynę, którą spotkał przed trasą. Naprawdę często o niej myśli, mimo tego, że nie zna jej. Widać, że zaintrygowała go swoją osobą i chłopak chce poznać ją bardziej. Po tym, co mi opowiadał, wydaje się, że nie będzie ona łatwa do zdobycia. Raczej twardo stąpająca po Ziemi z niej dziewczyna, a nie beztrosko żyjąca, rozpieszczona dziewczynka. Dokładnie tak beztrosko żyje sobie Perrie oraz jej banda przyjaciółeczek, nazywanych przeze mnie, Sam i chłopaków armią Pikachu. W sumie to nie wiem, co takiego złego zrobiły pokemony, abyśmy porównywali je do Pikachu. W końcu pokemony mają nawet większą inteligencję, niż one. Taka jest prawda i nikt jej nie zmieni.
- O czymś mieliście mi powiedzieć, jak przyjadę. - zaczęłam, spoglądając raz na mamę, a raz na Roberta. W tej chwili zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu znajdował się numer Harry'ego. Kliknęłam 'odbierz'. Nie zdążyłam się odezwać, bo chłopak wyprzedził mnie.
- Stęskniłem się za Tobą.
- Ja za Tobą też.
- Może pójdziemy do kina ? Przyjadę po Ciebie niedługo.
- Jasne, to czekam. - odparłam i rozłączyłam się. Uroczy jest, nie widział mnie kilka minut i już tęskni. Szczerze ? Ja za nim też. Tym razem zwróciłam się do mamy i jej partnera.
- Ja wychodzę z Harrym, potem mi wszystko opowiecie, dobrze ?
- Dobrze. - Benett lub pan Bennet pokiwał głową. Sama nie wiem, jak mam na niego mówić, więc zazwyczaj zwracam się po imieniu. Po prostu Robert. Ruszyłam w stronę swojego pokoju, aby się przebrać. Po niecałych 10 minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam z bananem na twarzy, omal nie zabijając się na schodach. Otworzyłam je, ukazał się w nich nie kto inny, jak wyszczerzony Harold. Spojrzeliśmy na siebie, ilustrując wzrokiem od dołu do góry i w końcu w tym samym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy, śmiejąc się głośno.
- Serio ? - zaczęłam z sarkazmem i zarzuciłam ręce na wysokości biustu.
- Na to wychodzi. - odparł chłopak. Ja miałam na sobie białą koszulkę, granatową marynarkę, czarne rurki oraz czarne buty na słupku. Harry natomiast białą koszulkę, marynarkę tego samego koloru, co moja, również czarne spodnie i conversy. Zbieg okoliczności ? Być może.
- Dobra, nieważne. - uśmiechnęłam się szeroko, spoglądając w zielone tęczówki zapatrzone we mnie. Chłopak przyciągnął mnie do siebie w pasie i miał zamar pocałować, gdy usłyszeliśmy odchrząknięcie. Odwróciłam głowę i ujrzałam Roberta.
- Co ta miłość robi z człowiekiem. - mój "tata", jeśli mogę go tak nazwać, pokiwał głową z niedowierzaniem, podszedł do lokersa i poklepał go po ramieniu. - Lubię Cię, ale tylko ją zranisz, a poznasz mój gniew. - rzekł całkiem poważnie, przez co ja i Harry parsknęliśmy śmiechem.
- Nie zranię jej, obiecuję. Ja też pana lubię. - uśmiechnął się, wywołując to samo u Roberta.
- Okej, to idźcie już. - odparł i pokazał swoje ząbki. Pokiwałam głową i wyszliśmy z domu. Pojechaliśmy samochodem do kina. Wybraliśmy jakąś komedię. Kupiliśmy popcorn i picie, a następnie skierowaliśmy się do wskazanej sali.
------W tym samym czasie, oczami Zayn'a------
Muszę ją znaleźć. Muszę porozmawiać z tą dziewczyną. Jeszcze nikt nigdy mnie nie zainteresował tak, jak ona. Chciałbym chociaż znać jej imię. Kierowałem się w stronę parku, w którym kiedyś ją zobaczyłem. Usiadłem na jednej z ławek. Trwałem tak około pół godziny, jednak jej nie było. Westchnąłem zrezygnowany i wstałem z miejsca. Schowałem dłonie w kieszenie od bejsbolówki i szedłem przed siebie. Po kilkunastu minutach dostrzegłem miejsce, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Znajdowałem się w slamsach. Niepewnym krokiem podążałem prosto, rozglądając się za różnego rodzaju graffiti na ścianach. Były naprawdę bardzo oryginalne. Niedługo potem ujrzałem grupkę ludzi rozmawiających ze sobą. Dwójka z nich chwyciła do ręki deskorolki i podeszła do rampy. Jeden osobnik w kapturze od popielatej bluzy zatrzymał wzrok na mnie. Poznałem ją. Jej wyjątkowe, piwne oczy i schowane, ledwo widoczne fioletowe włosy, które dostrzegłem dopiero teraz. To Ona. Podeszła do mnie szybko, nie zwracając uwagi na resztę towarzystwa, wpatrującą się w nas.
- Co Ty tu robisz, Malik ? - zaczęła, zdejmując z głowy kaptur, a następnie krzyżując ręce na wysokości biustu. Pamiętała mnie. Strasznie cieszyłem się, że mam okazję ją ponownie zobaczyć. Tym razem nie dam jej tak po prostu odejść.
- Czemu nie pozwalasz mi Cię poznać ? - spytałem nie odrywając wzroku od jej tęczówek.
- Bo nie ma takiej potrzeby. - wzruszyła ramionami.
- Proszę.
- To nie jest miejsce dla Ciebie i ja nie jestem towarzystwem dla Ciebie.
- Dlatego chcę Cię bliżej poznać. - odparłem. Zupełnie nie rozumiałem tej dziewczyny.
- Czemu się tak do mnie przyczepiłeś ?
- Zainteresowałaś mnie swoją osobą. Nie mogłem przestać o Tobie myśleć od czasu, kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem. Przestań być dla mnie taka wredna, ja nie jestem taki, jak sądzisz. Nie jestem nic nie wartą gwiazdą, która myśli tylko o sobie. Jestem po prostu Zayn. - powiedziałem, a fioletowowłosa spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. Zdziwiła się moją wypowiedzią, chyba przekonała się do moich słów. Zapadła krępująca cisza, którą przerwała.
- Mów mi Alex. - rzekła cicho, tak, jakby sama była zaskoczona tym, że przedstawiła mi się. Uznałem to jako chęć do dalszego działania, jednak dziewczyna wyprzedziła mnie. - Nie mam teraz czasu, może innym razem pogadamy. - powiedziała i odwróciła się na pięcie, lecz ja zwinnie chwyciłem ją za rękę.
- Dasz mi chociaż swój numer ? - spytałem nieśmiało z nutką nadziei w głosie.
- Numer buta ? - prychnęła. - Jasne, 38.
- Przestań! - rzekłem głośniej, a ta podniosła brwi ku górze. Przez chwilę zastanawiała się, lecz bez zgody wyjęła z kieszeni mój telefon i wystukała swój dziewięciocyfrowy numer, po czym odeszła do znajomych. Spojrzałem na wyświetlacz. "Alex". Uśmiechnąłem się pod nosem. Znam jej imię oraz mam numer. Nie sądziłem, że uda mi się wyciągnąć takie informacje od niej. Wydawała się nieosiągalną dziewczyną, ale teraz będzie mi łatwiej. Może zaufa mi. Przekona się, że nie jestem tylko zwykłym gwiazdorem bez uczuć, a człowiekiem. Takim samym, jak ona, czy ktokolwiek inny na świecie. Cały w skowronkach wróciłem do domu. Jutro do niej napiszę i postaram się z nią ponownie spotkać. Mam nadzieję, że coś wyniknie z naszej znajomości.
------Oczami Carry------
Usiedliśmy na samym końcu, przed nami prawie cały rząd był zajęty. Ten film miał naprawdę sporą popularność. Światła zgasły i zaczął się seans. Może i był wciągający, jednak nas to nie obchodziło. Mieliśmy ciekawsze zajęcie, a mianowicie bawienie się w dzieci neo. Harry wziął popcorn i rzucił go na głowę dla jakiegoś chłopaka, co spowodowało napad śmiechu u nas obojga. Ja zajęłam się małą dziewczynką z blond włosami. Oj, jak wróci do domu, będzie miała sporo pracy z wytrzepaniem jedzenia z kosmyków. No cóż, przykre, ale prawdziwe. W pewnym momencie poczułam coś na swoje głowie. Harry wrzucił mi we włosy całą garść popcornu.
- Ale z Ciebie debil! - zaczęłam rozbawiona. Uśmiechnęłam się chytrze, sięgnęłam po opakowanie karmelowego popcornu, której zawartość po chwili znajdowała się na loczkach Styles'a, a także na podłodze.
- Co ja się mam z Tobą. - pokiwał głową z niedowierzaniem. Zaczęliśmy śmiać się na całą salę.
- Wariat. - rzekłam, gdy już uspokoiliśmy się.
- Wariatka. - skomentował moje słowa, zabawnie poruszając przy tym brwiami. - O widzisz, jednak pasujemy do siebie!
- No co Ty nie powiesz. - odparłam sarkastycznie.
- Kocham Cię. - szepnął i przybliżył się do mnie tak, że czułam jego oddech na swojej szyi. Moje serce przyspieszyło swoje bicie, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Tylko On tak na mnie działał.
- Ja Ciebie też. - odparłam, a chłopak pocałował mnie w czoło. Dalej już normalnie oglądaliśmy film. Po niecałej godzinie skończył się. Lokers odwiózł mnie do domu. Pożegnaliśmy się i uradowana weszłam do domu. W progu salonu ujrzałam mamę i Roberta. Wyglądali na spiętych i zdenerwowanych. Nigdy nie byłam cierpliwa, więc chciałam jak najszybciej poznać powód takiego zachowania.
- Mieliście powiedzieć mi coś. - uśmiechnęłam się.
- Tak. - rzekła mama. - Wiesz, chodzi o to, że dostałam ponowny kontrakt na rozwijanie się w mojej pracy.
- No to świetnie!
- Nie do końca. - zaprzeczyła. Spojrzałam na nią zdziwiona, lecz nic nie odpowiedziałam. Czekałam, aż powie mi coś więcej. - Będziemy musiały wrócić do Polski, Robert jedzie z nami.
- Słucham ?! - wydarłam się. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po moim policzku. Z każdą sekundą coraz więcej. Ja nie mogłam wyjechać, nie mogłam zostawić tego wszystkiego! Tutaj mam najlepszych przyjaciół, ukochanego chłopaka i co ? Tak po prostu mam to opuścić ? Poza tym, kocham Londyn i jestem już do niego na tyle przyzwyczajona, że nie wyobrażam sobie siebie gdzieś indziej. Dopiero za ponad pół roku kończę osiemnaście lat, więc i tak nic nie zrobię. Nie mogę powstrzymać mojej mamy przed tą decyzją, widzę, że jej też jest ciężko, ale rozumiem, że chce rozwijać swoją karierę. Właśnie! A co z moją karierą ?! Też wszystko przepadnie ? Przecież w Polsce nie będę już taką aktorką, jak tutaj. To tutaj mój talent aktorski został odkryty, dali mi szansę zagrania w filmie, rozwijałam się, stałam się sławna i kocham to, co robię. I jeszcze Harry... Ja przecież będę musiała się przecież z nim rozstać. Nie wierzę w związki na odległość, nie znam żadnego, który by przetrwał. Kiedyś na pewno wrócę do Londynu, ale nie będzie to w najbliższym czasie. Lokers pewnie zapomni już o mnie i znajdzie sobie inną dziewczynę. W tym momencie już ryczałam jak małe dziecko.
- Słoneczko, nie martw się. - zaczął Robert, dotykając mojego ramienia. - Jakoś sobie tam poradzimy we trójkę.
- Nie, nie poradzimy sobie! - krzyknęłam i szybko udałam się do swojego pokoju. Schowałam twarz w dłonie, cały czas płacząc. Pomimo łez, spróbowałam zadzwonić do Harry'ego.
- Hej, księżniczko. - zaczął. I ja mam jego stracić ? Najlepszego chłopaka, jaki tylko może być ? Nie mogę! To jest jakiś koszmar, proszę, niech to będzie tylko głupi sen.
- Harry, spotkajmy się w parku przy moim domu za 15 minut, okej ? - mówiłam.
- Jasne. Skarbie, Ty płaczesz ?
- Nie. - skłamałam. Oczywiście, że płakałam, to dało się poznać. - Do zobaczenia. - odparłam szybko i rozłączyłam się. Teraz, gdy wszystko szło w jak najlepszym kierunku, znowu się zepsuło. W tym jednym momencie moje życie się rozwaliło. Nie poradzę sobie bez przyjaciół, nie poradzę sobie bez Harry'ego.
------Oczami Harry'ego------
Za 15 minut umówiłem się z Carry w parku. Wydawało mi się, że dziewczyna płakała, gdy rozmawiała ze mną przez telefon. Nie wiem, może to tylko złudzenie ? Niedługo dowiem się wszystkiego. Około dziesięć minut przed czasem wyszedłem. Na miejscu byłem dwie minuty wcześniej. Carry pojawiła się punktualnie, zresztą jak zwykle. Boże, jaka ona jest piękna. Czasami zastanawiam się, czym sobie na nią zasłużyłem i czemu ona pokochała kogoś takiego, jak ja. Jestem z nią cholernie szczęśliwy. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i miałem pocałować, jednak w tym czasie dziewczyna wtuliła się we mnie mocno i zaczęła płakać.
- Co się stało ? - zacząłem.
- Harry, my... my nie możemy być razem. - odparła, patrząc na mnie. Wtedy poczułem się dosłownie tak, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Nie, poczułem się o wiele gorzej. Właśnie straciłem cały mój świat. Straciłem ją. Teraz, gdy już wszystko się zaczynało układać, ona wyjeżdża. Zostawia mnie samego. Ja tęsknię za nią nawet, jak jej nie widzę przez minutę, a co powiedzieć, że już nigdy jej nie zobaczę ? Ona była tym powodem, dla którego codziennie uśmiechałem się, miałem chęci do wszystkiego, przy niej cieszyłem się nawet z najmniejszej rzeczy. Jej spokojny i cudowny ton głosu uspokajał mnie. Piękny, szczery uśmiech tej dziewczyny sprawiał, że rozpływałem się. Mogłem stać wieczność i patrzeć w jej błyszczące, zielone oczy i nigdy by mi się to nie znudziło. Jeszcze kilka godzin temu mówiłem, że będę z nią już zawsze. Zawsze ? Wychodzi na to, że nie wywiążę się z obietnicy. Nie umiem. Nie wiem, jak. Zrobiłbym wszystko, żeby tylko została ze mną.
- Co ? Ale czemu ? Zrobiłem coś złego ? - zasypywałem ją pytaniami.
- Nie. - pokiwała przecząco głową. - Tu nie chodzi o Ciebie. Ja muszę wyjechać do Polski. - dziewczyna zaczęła mi opowiadać wszystko, co się dowiedziała od swojej mamy. Niby rozumiałem jej sytuację, ale nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że być może już nigdy nie zobaczę miłości swojego życia. Obiecałem przecież, że nie dam jej już odejść. Nagle wszystko dla mnie straciło sens.
- Carry, ja Cię kocham.
- Ja Ciebie też. - dziewczyna odpięła naszyjnik z sercem, który jej dałem, gdy byliśmy w Paryżu i włożyła mi go do dłoni. - Zatrzymaj go sobie. - powiedziała i odeszła. Ja tylko stałem i ocierałem łzy z mojego policzka. Spojrzałem na naszyjnik, otworzyłem go i ujrzałem w środku Nasze zdjęcie. Zdjęcie, na którym byliśmy tak bardzo szczęśliwi. Szczęśliwi, bo razem. Już nigdy tak nie będzie.



* Nowa postać. Alexandra "Alex" Berry - 19-letnia dziewczyna z fioletowymi włosami i niebieskimi oczami. Jest wredna, jednak dla przyjaciół miła i wesoła. Po przejściach w życiu nie jest jej łatwo zaufać ludziom. Jeździ na deskorolce.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jezu. Jak mam być szczera, to już chcę jak najszybciej zakończyć to opowiadanie ;/ Nie mam na nie weny, rozdziały są głupie i bezsensowne, wcale mi się nie podobają -.- Jeszcze będzie jeden rozdział + epilog i będę musiała pożegnać się z historią Cazzy. Ale mam drugie opowiadanie o Niallu, zapraszam i mam nadzieję, że się Wam spodoba ;) To na nim teraz skupiam się najbardziej ^.^

http://be-forever-young1d.blogspot.com/ 

piątek, 7 września 2012

26I

Pijany mężczyzna zaczął rozpinać moje spodnie. Po chwili jednak puścił mnie, co wywołało zdziwienie na mojej twarzy. Przed nami ujrzałam Zayn'a. Przynajmniej tak mi się wydawało, było ciemno, więc nie mogłam go dokładnie rozpoznać. Uderzył 'napastnika', przez co ten upadł. Tak naprawdę wyglądał o wiele gorzej, niż tylko po kilku piwach. Nie mógł się nawet podnieść. Ja podeszłam bliżej Zayn'a i wtuliłam się w niego mocno. Cały czas płakałam. Chłopak podniósł z ziemi moją bluzkę i pomógł mi ją założyć. Ponownie przytulił mnie do siebie.
- Nie płacz. - szepnął, delikatnie nami kołysząc.
- Jak Ty się tu znalazłeś ?
- Wyszedłem zapalić. - odparł szybko. Staliśmy tak w ciszy około minuty, po czym mulat wziął mnie na ręce i szedł w stronę tourbusa.
- Zayn, nie mów o tym reszcie. - zaczęłam, dalej łkając.
- Ale Carry, muszę. Przynajmniej dla Harry'ego. - odparł. Wiedziałam, że mu to opowie, więc już nic nie mówiłam. I tak by mnie nie posłuchał. Po kilku minutach znaleźliśmy się przed tourbusem. Mulat postawił mnie na ziemię i weszliśmy. Od razu na starcie oberwałam poduszką w twarz. Oczywiście od Louisa. Pasiasty zaczął śmiać się jak głupi, mnie jakoś to nie za bardzo bawiło.
- Śmieszne. - szepnęłam i ponownie wybuchnęłam płaczem. Udałam się do garderoby i usiadłam na krześle, chowając twarz w dłonie. Mimo, że wtedy do niczego nie doszło, ja nie potrafiłam pogodzić się z myślą tego, że jakiś napity koleś chciał mnie zgwałcić. Musi minąć sporo czasu, zanim całkowicie zapomnę o tej sprawie.
------Oczami Harry'ego------
Zdziwiłem się reakcją Carry. Chciałem do niej iść, jednak Louis zaczął mówić, co mi w tym przeszkodziło.
- Co jej jest ? - podniósł brwi do góry. Zayn jedynie pacnął się z otwartej ręki w czoło i pokiwał głową z niedowierzaniem.
- No co jej jest ?! - powtórzyłem Pana Marchewę, już lekko zdenerowany. W końcu martwiłem się o nią.
- Nic, zupełnie nic. - zaczął Malik. - Twoja dziewczyna prawie została zgwałcona, a Wy w tym czasie urządzacie sobie piżama party. - odparł. Czy ja dobrze usłyszałem ?! Została prawie zgwałcona ?! Nikt nie ma prawa jej dotykać, a co dopiero zgwałcić! Chciałem znaleźć tego gościa i z nim 'pogadać', o ile wpierdol i jego wizytę w szpitalu można nazwać rozmową. Jeszcze chyba nigdy nie byłem tak wkurzony, jak teraz. Reszta też była zdziwiona i zarazem zła. Stali tak, jakby ich wmurowało. Na twarzach Louisa i Sam malowała się wręcz wściekłość, a Niall i Liam patrzyli się tępo w ścianę naprzeciwko. Zatkało ich, nie wiedzieli, co mają robić. Wstałem i pokierowałem się w stronę drzwi wyjściowych z tourbusa. Z całej siły kopnąłem je, a te z hukiem otworzyły się. Byłem wściekły.
- Zabiję go, kurwa. - rzekłem i miałem wychodzić, jednak Louis podszedł do mnie i zatrzymał, kładąc dłonie na moich ramionach.
- Harry, nie warto. I tak go nie znajdziesz. - rzekł i zamknął drzwi. Miał rację, nie wiedziałem nawet, jak wygląda. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że Carry siedzi w garderobie. Szybko skierowałem się w tamtą stronę i ujrzałem dziewczynę, siedziała na foletu i płakała, mając schowaną twarz w dłoniach. Podszedłem do niej i ukucnąłem przed nią, łapiąc ją za rękę. Dziewczyna drgnęła, pewnie ciągle miała na sobie dotyk tego faceta.
- Spokojnie, to tylko ja. - zacząłem. Przez chwilę panowała cisza.
- Przytul mnie. - szepnęła i spojrzała na mnie swoimi oczami, w których nie widziałem już tego blasku, jak niedawno. Ciągle płakała. Mimo to i tak była piękna. Przytuliłem ją najmocniej, jak tylko potrafiłem. Byłem strasznie zły na siebie, to też po części moja wina.
- Przepraszam. - powiedziałem, głaszcząc delikatnie jej włosy swoimi dłońmi.
- Nie masz za co, to nie Twoja wina.
- Mam za co. - zacząłem, w dalszym ciągu nie wypuszczając jej ze swoich objęć. - Przepraszam, że to nie ja się wtedy pojawiłem, tylko Zayn. Przepraszam, że pozwoliłem Ci wyjść samej i przepraszam, że nie było mnie wtedy z Tobą. -  odparłem. Po policzku spłynęła mi samotna łza, którą szybko wytarłem. Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Trwaliśmy w kojącej ciszy. - Obiecuję, że już nigdy nikt Cię nie skrzywdzi. - dodałem. Kąciki ust dziewczyny lekko uniosły się ku górze. Ponownie wtuliłem ją w siebie i pocałowałem w czoło.
------Następnego dnia, oczami Carry------
Obudziłam się, Harry'ego nie było obok. Chwyciłam w dłoń swój telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Była godzina 10:30, więc chłopcy pewnie poszli na spotkanie z fanami i podpisywanie płyt. Przewróciłam się na drugi bok i naprzeciwko mojego łóżka ujrzałam śpiącą Sam. Do mojej mądrej główki wpadł pewien szatański plan. Udałam się na palcach do łazienki tak, aby nie obudzić przyjaciółki. Po drodze z garderoby wzięłam wielkie wiadro i napełniłam go zimną wodą aż po brzegi. Uśmiechnęłam się chytrze, weszłam delikatnie na łóżko dziewczyny i wylałam całą zawartość wiadra na jej głowę. Ta momentalnie obudziła się.
- Co do cho... Carry ?! Zabiję Cię, obiecuję! - krzyczała, trzęsąc się z zimna i zakrywając kołdrą.
- Pobudka, śpiochu. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Radzę Ci uciekać. - rzekła spokojnie, po czym szybko stanęła na łóżko z roześmianym wyrazem twarzy. Ja zrobiłam pierwszą próbę wywinięcia się z kary, jednak nie za bardzo mi to wyszło, bo po chwili leżałam na podłodze. Spadłam z drugiego piętra łóżka, a Sami tylko zaczęła śmiać się jak głupia. Kochana przyjaciółka z niej, nie ma co.
- Ała! - pisnęłam, udając małą dziewczynkę.
- Ale ciota z Ciebie.
- Ja Ciebie też. - wyszczerzyłam swoje ząbki w uśmiechu. - No, chodź tu do mnie.
- Nawet nie mam takiego zamiaru. - zaczęła, śmiejąc się pod nosem. - Dobranoc, łamago.
- Ranisz mnie. - spojrzałam na nią i wysunęłam dolną wargę do przodu, robiąc minę bezbronnego szczeniaczka.
- Dobra, czego chcesz ? - zaczęła roześmiana.
- Bigosu.
- W tourbusie nie ma bigosu.
- To zawołaj Paula, bo ja chcę bigos!
- No już, już. - podeszła do mnie i pogłaskała mnie po włosach. - Może uda nam się to jeszcze wyleczyć. - rzekła i przytuliła mnie delikatnie. Obie parsknęłyśmy śmiechem, a ja ponownie już dzisiaj wpadłam na genialny pomysł.
- Sami, chłopcy wrócą dopiero wieczorem, więc może przejdziemy się gdzieś na zakupy ?
- Ale przecież Ateny to duże miasto, możemy się zgubić. - dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Odmawiasz mi wspólne zakupy ? - zaczęłam. - Będziemy kupować spodnie, bluzki, bluzy, sukienki, buty, torebki...
- Dobra, dobra. Idziemy! - uśmiechnęła się do mnie szeroko. Cała Sam, ona po prostu kocha kupować nowe ciuchy. Ja zresztą też, ale ona czasami wpada w szał, gdy widzi nowe rurki na wyprzedaży. Ja pierwsza udałam się do łazienki i ubrałam. Następnie poszła moja przyjaciółka, a już po nieco ponad 30 minutach byłyśmy gotowe do wyjścia. Ruszyłyśmy w kierunku centrum miasta, gdzie było najwięcej ludzi. Znalazłyśmy taksówki.
- Bingo! - uradowała się blondwłosa dziewczyna. Podeszłyśmy do jednego z oczojebnych, żółtych samochodów i wsiadłyśmy do niego.
- Poproszę do najbliższego centrum handlowego. - powiedziałam oczywiście po angielsku, bo niestety nie znam greckiego. Jedyne języki, którymi umiem się posługiwać to polski, angielski, hiszpański i niemiecki. Potrafiłabym zrozumieć także Francuza, jednak znam ten język tylko przeciętnie. Taksówkarz pokiwał głową i odjechaliśmy. Podziwiałam widoki przede mną. Może Grecja nie należy do tych najpiękniejszych i najbogatszych państw, jednak spodobała mi się. Wszystko ma w sobie coś wyjątkowego. Po niecałych pięciu minutach byliśmy na miejscu. Centrum handlowe nie zaprzeczę, było bardzo ładne i duże. Zapłaciłyśmy należną sumę i skierowałyśmy się do wejścia. Pierwszy przystanek - buty. Oczywiście, bo jak inaczej ? Sam 'zniszczyły' się trampki, więc kupiła nowe, czerwone conversy. Później wybrała także fioletowe rurki, dwie bluzki i kurtkę na jesień. Ja zainwestowałam w dwie pary rurek, czarną sukienkę i torebkę. Nic więcej nie mogłyśmy znaleźć, jednak naszą uwagę skupił sklep z biżuterią. Moja przyjaciółka dosłownie przykleiła się do ściany mówiąc, jak bardzo kocha swoje życie. Zaśmiałam się pod nosem i pociągnęłam ją w stronę wejścia do niebios. Gdy przyglądałam się uważnie bransoletkom, próbując wybrać którąś z nich, zadzwonił mój telefon. To był Harry, więc nacisnęłam 'odbierz'. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo chłopak wyprzedził mnie.
- Słońce, żyjesz ? - zaczął, przez co ja zaśmiałam się lekko.
- Nie, umarłam.
- Nie denerwuj mnie. - odparł całkiem spokojnym tonem. Co mu się stało ? Zachowywał się tak, jakby przed chwilą dostał okres.
- Harry, co jest ?
- Kurwa to jest, że już jest wieczór, a Ty i Sam łazicie sobie nie wiadomo gdzie. - odezwał się szybko, jednak to nie był mój chłopak. Wywnioskowałam po głosie, że teraz mówił Niall. Spojrzałam na zegarek, była już prawie 20:00 i ciemno na zewnątrz. Jak to możliwe, że tak długo byłyśmy na zakupach ? Nic dziwnego, że chłopcy się martwią.
- Przepraszam, niedługo będziemy. - odparłam i rozłączyłam się bez słowa wyjaśnienia. Powiedziałam o tym dla Sam i szybko wyszłyśmy ze sklepu, a następnie z centrum handlowego. Ponownie udałyśmy się do taksówek, podając ulicę, na której znajduje się nasz tourbus. Kilka minut potem znajdowałyśmy się przez danym miejscem. Wysiadłyśmy z żółtego auta i weszłyśmy do tourbusa. Tam od razu w progu podszedł do nas Niall.
- Boże. - zaczął. - Macie takie coś, jak telefony ?! Tak ? No to z łaski swojej byście chociaż zadzwoniły.
- Skarbie, przestań. - odparła spokojnie Sam. - Przecież nic się nam nie stało.
- No na szczęście. - mruknął Zayn. - Gdzie Wy w ogóle byłyście ?
- Na zakupach. - odezwałam się.
- I co, myślisz, że Sam mogłaby Ci pomóc, jakby znowu jakiś pedofil się do Ciebie przyczepił ? - rzekł tym razem Louis, który nerwowo stukał palcami w blat stołu.
- Tak, fajnie. Miłe mamy powitanie, naprawdę. A Wy musicie jeszcze jej o tym przypominać ? Bardzo mądre, Louis. - rzekła sarkastycznie moja przyjaciółka.
- Na zakupki sobie poszły. - szepnął sarkastycznie Niall.
- A co, mamy siedzieć w tym pojebanym tourbusie jak dwa cioły i czekać, aż skończycie trasę ?! - uniosłam ton, bo już zaczęła mnie irytować ta cała sytuacja i szopka, którą robią teraz chłopcy. - Gdybyśmy wiedziały, że tak będzie, to byśmy nawet nie chciały z Wami jechać, a Wy jeszcze zabraniacie nam gdzieś wychodzić ?!
- Po prostu powinnyście zadzwonić. - odparł Zayn. - Martwiliśmy się o Was.
- Okej, rozumiem, ale nie musicie się zaraz na nas drzeć. Nie mamy pięciu lat i poradzimy sobie. - rzekła Sami.
- Tak, jasne, poradzicie sobie tak samo, jak ostatnio Carry. - odparł Louis. Spojrzałam na niego zdziwiona, on tak nigdy się nie zachowywał. Nie wiedziałam, co mu się mogło stać.
- Przestań już, przecież to nie jej wina. - odezwał się Harry, a reszta zespołu spojrzała na pasiastego zabójczym wzrokiem.
- Uważaj, żeby Ciebie ktoś nie zgwałcił. - rzekł do niego Zayn. - Nic jej się nie stało, bo pojawił się Superman Malik, więc zostaw już ją w spokoju. - dodał szybko. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie i udałam się do łazienki w celu wzięcia odświeżającego prysznica. Gdy tam weszłam, zorientowałam się, że w pomieszczeniu nie ma kilku moich rzeczy. Lakier do włosów, grzebień, szampon truskawkowy... Zayn.
- Malik! - wrzasnęłam wkurzona.
- Co ? - odpowiedział mi głos zza drzwi.
- Ty już dobrze wiesz, co! Chodź tu.
- Odprężająca kąpiel we dwoje ? To mi pasuje. - zaśmiał się. - Ała! - syknął cicho. Znając Harry'ego to pewnie trzepnął mulata w głowę za to, co powiedział. Parsknęłam śmiechem i wyszłam z pomieszczenia do chłopaków i Sam, a następnie pociągnęłam Zayna za rękę.
- I jeszcze za rączkę ze mną idzie do łazienki. - chłopak poruszał znacząco brwiami, przez co zaśmiałam się pod nosem. - A teraz patrz tylko na ten wzrok Harry'ego. - wybuchnął głośnym śmiechem, a ja dałam mu kuksańca w bok.
- Gadaj, gdzie są moje kosmetyki do włosów ? - zaczęłam, gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia.
- Pożyczyłem je. - wyszczerzył się szeroko.
- No to mi je oddaj.
- Ale już wszystko zużyłem.
- W ciągu kilku godzin ?! - uniosłam brwi.
- Mam swoje potrzeby. - wybronił się, podnosząc ręce w górę w geście usprawiedliwienia.
- Odkupujesz mi je. A teraz wynocha stąd, bo idę się kąpać.
- powiedziałam i wręcz wyrzuciłam chłopaka za drzwi. Wzięłam kąpiel, przebrałam się w piżamę składającą się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączka i wyszłam do reszty towarzystwa. Porozmawialiśmy kilka godzin i zmęczeni poszliśmy spać.
------------------------------------------------------------------------------------------
Hej, haj, heloł! XD Po prośbie kilku osób (i błaganiach, a czasami nawet groźbach Oliwii xD i tak cię kocham ♥) założyłam nowego bloga o One Direction. Tym razem będzie o Niallu ^.^ Na razie mam napisany prolog i jestem w trakcie ogarniania tego bloga XD Jak już będzie gotowy do opublikowania, to podam Wam adres i będzie też umieszczony w zakładkach na górze tego opowiadania, więc nie martwcie się ;) Mam nadzieję, że spodoba się Wam <333 Następny rozdział będzie w następny piątek lub środę ;) xx
OGŁOSZENIA PARAFIALNE! XD
Chciałam powiedzieć, że moje nowe opowiadanie już istnieje i na górze jest jego adres. Znajduje się tam już prolog <333 x

 

środa, 5 września 2012

25I

------Trzy dni później, oczami Carry------
To już dzisiaj. Ja i Sam jedziemy z chłopakami w trasę koncertową po Europie. Nie mogę się tego doczekać. Jestem pewna, że będzie tam świetnie, w końcu jak może być inaczej z tymi przygłupami ? Nijak, zawsze będzie fajnie. Zawsze i koniec kropka. Obudziłam się w pokoju Harry'ego o 5:30, bo tourbus miał być o 6:00. Uwielbiam już z samego rana być w jego objęciach, czuć zapach jego cudownych perfum, czy chociażby mieć świadomość tego, że leżę właśnie obok najcudowniejszego chłopaka, jakiego tylko mogłam sobie wymarzyć. I nie, nie chodzi o to, że jest nim Ten Harry Styles z Tego słynnego zespołu One Direction. Chodzi o zwykłego Harry'ego. Kochanego, romantycznego, przystojnego, bezczelnego, zboczonego, zazdrosnego i przede wszystkim mojego Harry'ego, w którym kocham tak samo jego wady, jak i zalety. Kocham go po prostu za to, że jest. Promienie słoneczne delikatnie muskały moją twarz, przez co byłam zmuszona do wstania z łóżka. Lokers wkurzył się na ciągle dzwoniący budzik i rzucił nim o podłogę. Wręcz nienawidził wstawać tak wcześnie, ja zresztą też, ale jak trzeba, to trzeba. Zaśmiałam się pod nosem i spróbowałam go sama obudzić.
- Kochanie, wstawaj. - zaczęłam. Lokers pomarudził tylko i znowu zamknął oczy.
- Nie. - odparł zachrypniętym głosem.
- Jak mnie kochasz, to wstań. - zarządziłam, śmiejąc się lekko. Harry otworzył ponownie oczy i szybko zerwał się na równe nogi.
- Już. - wyszczerzył się. Poczochrałam mu tylko grzywę i udałam się do łazienki. Po kąpieli ubrałam się w TO i wyszłam z pomieszczenia do sypialni. W tym czasie Harry poszedł się ubrać i ogólnie 'ogarnąć'. Po kilkunastu minutach wyszedł, po czym wziął moją walizkę do ręki.
- Boże, dziewczyno, co Ty tam trzymasz ? - spytał zdezorientowany.
- Potrzebne rzeczy. - wyszczerzyłam się. Chłopak przewrócił tylko oczami i zszedł na dół, gdzie była reszta zespołu i Sam. Po chwili wrócił na górę i przyniósł swoj bagaż. Mój był największy ze wszystkich. Sam spojrzała najpierw na swój, a potem zaśmiała się lekko.
- Wow. - wydusiła z siebie tylko, widząc, ile rzeczy zabrałam.
- Ach, te dziewczyny. Same problemy z nimi. - westchnął Louis, po czym poklepał lokersa po plecach. Spojrzałam na nich gniewnie, a następnie chwyciłam swoją walizkę i wyszłam z domu. Niech Tommo lepiej uważa, żeby swoich szelek nie zostawił. To by była po prostu katastrofa. Pewnie wkurzyłby się tak, że wskrzesiłby Hitlera swoimi marchewkami. Nie powinnam się na nich denerwować, ale zazwyczaj z samego rana nie mam humoru. Wolę sobie dłużej pospać. Po chwili ktoś do mnie podszedł i położył dłonie na moim ramieniu. Odwróciłam głowę w jego stronę, to był Zayn. Uśmiechnął się do mnie ciepło, odwzajemniłam ten gest. Niby zawsze był roześmiany i żartował ze wszystkiego, ale potrafi też zachować powagę. Usiadłam na swojej walizce i czekałam na przyjeżdżającego tourbusa. Dałam miejsce obok mnie dla mulata. Walizka była duża, więc zmieściliśmy sięna niej. Reszta chłopaków i Sam byli w domu, znosili bagaże. Ciekawe, że Harry nawet nie raczył do mnie podejść. Trudno, nie będę go o to błagać. Oparłam lekko głowę na ramieniu Malika i czekałam. Siedzieliśmy w ciszy, jednak chłopak ją przerwał.
- Nie martw się, Louis tak ma. - zaśmiał się pod nosem. - Wiesz, chciałbym z Tobą pogadać.
- Jasne, mów. - spojrzałam na niego. Ten nerwowo przygryzł dolną wargę.
- Ostatnio poznałem bardzo fajną dziewczynę. - zaczął. Od razu wyszczerzyłam się, a ten jedynie parsknął śmiechem.
- Naprawdę ? To świetnie, powiedz mi coś o niej. - rzekłam.
- Bo właśnie chodzi o to, że... - tutaj zaciął się. - ...ja sam nic o niej nie wiem.
- Jak to ?
- Nic, zupełnie nic. Nawet nie znam jej imienia. - odparł i spuścił głowę. - Była taka tajemnicza, nie chciała mi nic o sobie powiedzieć. To czyni ją wyjątkową.
- A jak wygląda ?
- Ma długie, fioletowe włosy. - zaczął wymieniać.
- Fioletowe ?
- Tak, fioletowe. - uśmiechnął się. - Duże, piwne oczy, piękne usta. Ma swój oryginalny styl, nie umiem nawet stwierdzić, jaki. Pali papierosy, to mogę o niej powiedzieć.
- Masz do niej chociaż numer ? - spytałam.
- Nie. - pokiwał przecząco głową. - Podczas naszej całkiem krótkiej rozmowy ona wstała i odeszła. Tak po prostu. - odrzekł i westchnął. - Carry, ja nie wiem, co mam zrobić. Nie mogę o niej zapomnieć, cały czas o niej myślę. - chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak podeszła do nas reszta towarzystwa.
- Marcheweczko, przecież wiesz, że ja nie chciałem. - zaczął roześmiany Louis.
- Ta, wiem. - odparłam bez emocji. Wszyscy oprócz Zayn'a spojrzeli na mnie podejrzliwie, pewnie zastanawiali się, czy przypadkiem nie dostałam okresu. Ja jednak myślami byłam gdzieś indziej. Zastanawiałam się nad tą dziewczyną, o której opowiadał Malik. Rzeczywiście, po tym, co mi mówił, wydawała się być tajemnicza i taka... inna, wyjątkowa. W tym momencie podjechał pod dom tourbus chłopaków. Na szczęście. Szybko wstałam, chłopcy wnieśli nasze walizki i usiedliśmy na dwóch kanapach naprzeciwko siebie. Tourbus nie był taki zły, da się przeżyć. Nie mam jakichś wielkich wymagań, bo nie jestem jak Ashley czy Perrie. Oj, przepraszam. Nie jestem jak Pikachu czy Perrie. Wszyscy zaczęliśmy rozmawiać. Było dopiero nieco po 6:00, a niektórym chciało się spać. Tylko Liam i Niall nie byli senni, więc zostali na kanapach, a reszta poszła do swoich łóżek. Znajdowały się one w dwóch rzędach naprzeciwko siebie, były piętrowe. Ja miałam swoje miejsce z Harrym nad Zayn'em i Liamem. Tak, nie było innego wyboru, więc oni musieli spać razem. Nie przeszkadzało im to, ponieważ łóżka były duże, więc będą mieć swoją prywatność. Naprzeciwko nas znajdowali się Sam i Niall, a pod nimi Louis. On miał swoje łóżko, bo nie było już nikogo, kto mógłby mieć miejsce z nimi. Chcieliśmy, aby w trasę pojechały także Danielle i Eleanor, ale Dan miała jakiś kurs taneczny, a dziewczyna pasiastego studiowała i nie miała wyboru, musiała tam zostać, aby nie przerywać nauki. Położyliśmy się z lokersem w łóżku i szybko odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.
------Dwie godziny później------
- O mój Boże! - usłyszałam czyiś wrzask, dobiegający z łazienki. Po głosie udało mi się wywnioskować, że był to Zayn. - Carry, chodź tu szybko! - tak, to na pewno był Malik. Wszyscy się przez niego obudzili. Wyswobodziłam się z objęć lokatego, poszłam do mulata i zobaczyłam go przy lustrze, trzymał się za głowę i miał grobową minę.
- Co się stało ? - zaczęłam.
- Nie wziąłem lakieru do włosów!
- Biedaku. - zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu. - Pożyczę Ci swój.
- Dziękuję, uratowałaś mi życie. - wyszczerzył się, przez co parsknęłam śmiechem. No tak, on nie może żyć bez lakieru do włosów. Podeszłam do swojej kosmetyczki, która leżała na półce w łazience i wyjęłam z niej potrzebny przedmiot.
- Proszę.
- Dzięki. - puścił mi oczko. Próbował ułożyć swoje włosy, jednak nie szło mu to zbyt dobrze. Współczuję już jego dziewczynie, która będzie dzieliła z nim łazienkę. Zapewne będzie spędzał tam więcej czasu, niż ona.
- Dawaj mi to. - mruknęłam i zabrałam mu z dłoni lakier, po czym dokładnie spryskałam jego kruczoczarne włosy. Chwyciłam do ręki żel i umodelowałam mu jego 'zawsze' perfekcyjne kudły.
- Nie! Nie tak! - zaczął.
- A jak ?
- O tak, tutaj! Mają stać i być sexy.
- No nie przesadzaj.
- Mają być sexy! - wydarł się tak, że chyba nawet kierowca autobusu się wystraszył.
- Przecież są sexy!
- Tak, wiem, ale mają być bardziej sexy. - odparł, przez co oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zrobiłam tak, jak prosił.
- Już, są sexy. - rzekłam.
- Co jest sexy ? - do pomieszczenia weszli Lou i Harry.
- Moje włosy. - Malik zabawnie poruszył brwiami i teatralnie poprawił swoją grzywę.
- O nie! - oburzył się lokers. - A moje ? Już nie są dla Ciebie sexy ?
- No pewnie, że są. - wyszczerzyłam się.
- A dołeczki ?
- Też. - odparłam. Chłopak wyraźnie ucieszył się i chwycił mnie za rękę, po czym wyszliśmy z łazienki. Usiedliśmy na kanapie i mieliśmy się pocałować, gdy coś nam przerwało. Jak zwykle. Normalka.
- Carry! - to znowu był Zayn.
- Czego ?!
- Oklapły! Słaby masz lakier!
- Chyba Ty!
- Nie, bo Ty! - zaśmiał się.
- Mam wstać ?!
- Nie, kupić lepszy lakier!
- Nie denerwuj mnie! Ciesz się, że w ogóle Ci pożyczyłam! - odparłam.
- A no tak, składam pokłony! - rzekł sarkastycznie i parsknął śmiechem. Z otwartej ręki pacnęłam się w czoło.
- Zejdź mi z oczu! A żeby Cię kombajn przejechał!
- Chcesz się bić ?!
- Dziewczyn się nie bije, debilu. - wtrącił się Harry.
- No w sumie racja. Jeszcze się policzymy. - powiedział do mnie mulat, przez co wszyscy parsknęliśmy śmiechem. Ponownie odwróciłam się w stronę Harry'ego i położyłam mu głowę na kolanach. Chłopak zaczął 'bawić' się moimi włosami. Spojrzałam w jego zielone oczy, w których dostrzegłam tańczące iskierki szczęścia. Uśmiechnął się do mnie szeroko, odwzajemniłam gest. Wcześniej nie pomyślałam, że będziemy mieć mniej czasu dla siebie. W końcu w tym tourbusie nie ma aż takiej prywatności. Kogo ja oszukuję, wcale jej nie ma. Ale nie żałuję, że pojechałam tam razem z nimi. Gdybym tego nie zrobiła, pewnie siedziałabym teraz na kanapie w swoim domu i oglądała jakieś denne filmy, opychając się słodyczami. A tak spędzam 24 godziny na dobę z miłością mojego życia i najlepszymi przyjaciółmi. Póki co, bo gdy chłopcy będą grać koncerty, nie będzie ich ze mną i Sam tak często. Z jednej strony oczywiście rozumiem i szanuję to, w końcu są sławni - mają koncerty, fanki, którym muszą poświęcać dużo czasu, nagrywają nowe płyty i piosenki. Z drugiej jednak strony, jest mi trochę ciężko, że będę widywać ich rzadziej. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego.
- O czym tak myślisz, kochanie ?
- O wszystkim. - uśmiechnęłam się. Przez krótką chwilę panowała przyjemna cisza, którą ponownie przerwał loczek.
- Pamiętaj tylko, że mimo wszystko ja i tak kocham Cię najbardziej na świecie. - wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu, jednocześnie ukazując dołeczki w policzkach. Od naszego ponownego zejścia się, on stał się bardziej troskliwy, romantyczny. Bardzo cieszę się z tego powodu. Powiem szczerze, że rzadko można spotkać takiego chłopaka. Nie mam pojęcia, co mogło spowodować taką pozytywną zmianę w jego zachowaniu.
- Ja Ciebie też. - odparłam. Harry przybliżył się do mnie, ujął moją twarz w dłonie i musnął delikatnie wargi swoimi. Tak delikatnie, zupełnie jak muśnięcie motyla. Otworzyłam na chwilę oczy i nasze spojrzenia znowu się spotkały. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i wplotłam dłonie w jego niesforne loczki. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, chłopak uniósł mnie lekko i posadził na swoich kolanach przodem do niego. Objął mnie w pasie, przyciągając lekko do siebie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Lokers oparł się o mnie tak, że stykaliśmy się czołami.
- Naprawdę mnie kochasz ? - zaczął. - Bo jakoś niedawno mówiłaś, że nie chcesz mnie znać.
- Oj no przecież wiesz, że wtedy byłam na Ciebie zła. - odparłam. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy. W tym momencie do pomieszczenia wparowali Louis i Zayn.
- Stary, ja Cię nie poznaję. - pasiasty pokręcił głową z niedowierzaniem. - Co ta dziewczyna z Tobą zrobiła.
- Ej! - oburzył się mój chłopak. Ja jedynie parsknęłam śmiechem.
- Nie denerwuj się, Romeo. - pogroził palcem Zayn. - I puść wreszcie naszą Julię.
- Chyba moją Julię. - lokers zmroził ich wzrokiem, jednak po chwili także zaśmiał się.
- To 'Julia' nie będzie Wam przeszkadzać w tej jakże szlacheckiej konwersacji. - odparłam, zeszłam z Harry'ego i udałam się do łazienki. Tam wzięłam orzeźwiający prysznic, ubrałam się i wyszłam z pomieszczenia.
- No nieźle, nieźle. - rzekł pasiasty na mój widok, przez co dostał kuksańca w bok od Harry'ego.
- Wypierdalaj do Eleanor. - odparł, przez co wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.
------Tydzień później------
Dzień w dzień ta sama rutyna. Chłopcy wstają rano, idą na koncerty, spotkania z fanami, wracają prawie w nocy, biorą kąpiel i idą spać. W tym czasie ja i Sam zostajemy we dwie skazane na nudę i siedzenie w tym głupim tourbusie. Inaczej wyobrażałam sobie wyjazd w trasę z chłopakami. Liczyłam się z tym, że nie będą spędzać z nami zbyt dużo czasu, ale teraz praktycznie wcale nie rozmawiają z nami. Wieczorem są zmęczeni, więc nie mają na to siły. W sumie rozumiem ich i cieszę się, że tyle czasu i uwagi poświęcają swoim fanom, jednak to jest dla mnie męczące. Nie tylko dla mnie, Sam także jest przykro z tego powodu. Dzisiaj wyruszamy z Włoch do Grecji, więc będziemy chociaż ten jeden dzień razem.
- To co robimy ? - spytał entuzjastycznie Louis. Postanowiliśmy zagrać w butelkę. Oczywiście nie obyło się bez zboczonych pytań i zadań Larry'ego Stylinsona i uspokajaniu wszystkich przez Liama. Czyli to, co zwykle. Nie wiem, co zrobiłabym bez tych debili i Sam. Nie wiem, jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym ich nie poznała. I w sumie to nawet nie chcę wiedzieć. Póki co, wszystko idzie w jak najlepszym kierunku i na razie jest dobrze. Ale jutro chłopcy znowu mają koncerty i kolejny tydzień przepadnie. Kolejny tydzień nudy. Na szczęście mam wtedy przy sobie Sami, bo bez niej już w ogóle bym tu sobie nie poradziła. Tak będzie przez całe dwa miesiące, aż do końca trasy - tydzień koncertów, jeden dzień przerwy. Może jakoś to przeżyję. W końcu muszę, nie mam wyboru. Autobus się zatrzymał, bo kierowca miał dwugodzinną przerwę. To dobrze. W tym czasie postanowiłam się przejść, zaczerpnąć świeżego powietrza. Zatrzymaliśmy się na jakimś zadupiu, było ciemno i zimno. Ja jednak za wszelką cenę chciałam wyjść na dwór, bo wcześniej całe dnie siedziałam tylko w tourbusie. No aż zażygać się można z tej pieprzonej rutyny.
- Ale kochanie, jest ciemno. - zaczął marudzić Harry. - A jak coś Ci się stanie ?
- Nic mi się nie stanie. - uśmiechnęłam się do niego ciepło. - Za 15 minut będę. - zwróciłam się do reszty i pocałowałam mojego chłopaka w policzek. Wyszłam z tourbusa. O tak, tego potrzebowałam. Chłodnego wiatru, otulającego moją twarz, zapachu drzew z lasu, który znajdował się niedaleko. Nie wiedziałam, w którą stronę mam się kierować, więc po prostu szłam przed siebie po krawężniku. Tuż obok znajdował się wspomniany już las. Spacerowałam już jakieś 5 minut, gdy zza jednego z drzew wychyliła się jakaś postać. Nie widziałam twarzy, bo było ciemno. 'Ktoś' podszedł do mnie szybko i złapał za nadgarstki.
- A gdzie to się wybierasz, kotku ? - szepnął mi prosto do ucha, po czym zaśmiał się lekko. Byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Czyli to był mężczyzna, po głosie dało się poznać, że młody. Pociągnął mnie i oparł z całej siły o drzewo, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Próbowałam mu się jakoś wyrwać, jednak wszystko na marne. Mężczyzna zaczął całować mnie po szyi, zjeżdżając dłońmi coraz niżej. Po chwili zdjął ze mnie bluzkę. Wszystkie próby ucieczki lub odciągnięcia go od siebie nie pomagały, on był zbyt silny. Całował mnie teraz po biuście, a jego ręce zjechały na moje pośladki. Próbowałam go odepchnąć, jednak to jeszcze bardziej go wkurzyło. Złapał mnie mocno za nadgarstki i przycisnął je do drzewa nad moją głową.
- Chciałem być delikatny, ale nie pozostawiasz mi wyboru. - rzekł, po czym oparł się o mnie całym swoim ciałem. Puścił moje dłonie i wziął się za rozpinanie moich spodni. Łzy ciekły mi strumieniami, zamknęłam oczy i pragnęłam, aby to był tylko głupi sen. Łudziłam się, to jest chora rzeczywistość. Wiedziałam, że jestem na straconej pozycji. Wiedziałam, że to koniec, już nikt mi nie pomoże.
---------------------------------------------------------------------------------------------
No więc to jest mój najgorszy rozdział ;/ Krótki i w ogóle jakiś taki dziwny. Pisałam go, jak nie miałam weny i może dlatego. Miał pojawić się w piątek, ale podziękujcie Oliwii za to, że jest dzisiaj ^^ Codziennie od kilku dni zawracała mi dupę na GG, że mam wstawić, więc to jest tak jakby jej zasługa xD Wiem, że skoro zaczął się rok szkolny, będziecie mniej komentować, ale rozumiem to i ja sama też zresztą już nie siedzę na komputerze tyle, co w wakacje ;/ Wyświetlenia stron i tego typu rzeczy na pewno spadły na wielu blogach, ale to wszystko przez szkołę -.- No cóż... nic na to nie poradzę. Następny rozdział będzie w piątek ;) ♥♥♥

niedziela, 2 września 2012

24I

(przypomnienie) Po kilku minutach spacerowania moim oczom ukazał się widok Perrie, która... 

...całowała się z jakimś chłopakiem! Szybko pokazałam gestem dla lokersa, aby spojrzał w ich stronę. Harry też był zszokowany. Wiedziałam, że tak będzie. Prędzej, czy później dziewczyna zdradziłaby Zayna. Nawet do niej nie podchodziłam, nie chciałam na nią patrzeć. Niech miło sobie spędza czas z tym chłoptasiem, niech tylko uważa, żeby przez to w ciążę nie zaszła. Urodzą się takie małe Pikachu. Ojej, jakie to urocze. Aż do porzygu.
- Harry, musimy iść do Zayna. - zwróciłam się do mojego chłopaka. Ten pokiwał twierdząco głową i ruszyliśmy w kierunku domu chłopaków. Nie miałam pojęcia, jak powiedzieć to dla Zayna. Gdy weszliśmy do ich domu, w salonie ujrzeliśmy Malika z butelką piwa w dłoni.
- Widziałem te zdjęcia z Perrie. - odparł, nawet na nas nie patrząc. Podeszliśmy do niego. - Suka z niej i tyle. Szkoda, że wcześniej tego nie zauważyłem.
- Mówiliśmy Ci to, ale nie słuchałeś. - zaczęłam. - Ona po prostu na Ciebie nie zasługuje.
- Tak, teraz to już wiem. - uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie. Po chwili do pomieszczenia weszli Lou i Liam, którzy mieli iść do sklepu.
- Idziecie z nami ? - spytał Daddy.
- Harry, idź z nimi. Ja zostanę z Zayn'em. - uśmiechnęłam się.
- Okej. - odparł lokers, po czym pocałował mnie w usta, przytulił Zayn'a i wyszedł. Gdy tylko drzwi wejściowe się zamknęły, Malik wziął kolejny łyk piwa. Nie zabroniłam mu, jeśli ma taką potrzebę wypicia czasem alkoholu, nie będę mu przecież w tym przeszkadzać. Chłopak wstał i udał się do kuchni, a niedługo potem wrócił z kilkoma piwami i wódką w dłoniach.
- Wypijesz ze mną ? - spytał. Pokiwałam głową twierdząco, nie chciałam mu odmawiać. Wiem, że to słaby sposób na uleczenie złamanego serca, ale jak Zayn chce się dziś napić, to okej. A jeśli zaproponował mi też trochę alkoholu, to nie chcąc robić mu przykrości, wzięłam łyka wódki. Mulat postąpił tak samo.
- Poproszę piwo. - uśmiechnęłam się szeroko, gdy byliśmy już lekko wstawieni.
- A dowodzik jest ? - zaśmiał się chłopak.
- A Pikachu jest ?
- Jakie Pikachu ?
- A jaki dowodzik ? - zaśmiałam się głośno, mulat także. Podał mi piwo do ręki i wziął też dla siebie. Gdy wypiliśmy, już prawie nie kontaktowałam. Malik spojrzał na telewizor w salonie i gestem ręki pokazał, abym za nim tam podeszła. Chwiejnym już krokiem doczłapaliśmy do danego miejsca. Chłopak odłączył wszystkie kable od plazmy, ja jedynie patrzyłam na niego zdziwiona i lekko rozbawiona. Tak to już jest być pijanym. Po chwili Zayn próbował wziąć telewizor w ręce, jednak nie za bardzo mu to wychodziło, więc mu pomogłam. Po chwili sprzęt wylądował z hukiem na podwórku. Tak, ja i Zayn właśnie wyrzuciliśmy telewizor przez okno. Nie wiem czemu i po co, tak po prostu.
- Cztery osiemnastki tylko w moim samochodzie ! - zaczęłam śpiewać i tańczyć, mulat razem ze mną. Tańczyliśmy "ten sexy taniec" Zayna, który potrafi wykonać tylko wtedy, gdy jest wstawiony.
- Boże, Zayn, czemu Ty musisz być taki przystojny ? No kipisz seksem! - chłopak bełkotał sam do siebie. Usiadł na szklanym stoliku na korytarzu, który nie utrzymał się pod jego ciężarem, gdyż był bardzo cienki i roztrzaskał się. Mulat siedział na ziemi, śmiejąc się na cały dom. Po chwili podszedł do mnie, wziął na barana i zaczął biegać po całym salonie. Niedługo potem leżeliśmy już na podłodze, zwijając się ze śmiechu. Po chwili, gdy już się uciszyliśmy, usłyszałam głośne beknięcie. Znowu wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, tak, Zayn zaczął bekać i mieć czkawkę jednocześnie.
- Ej, Carry! Ja chcę Twój striptiz! Darmowy striptiz! - chłopak zacząć cieszyć się jak dziecko, wziął mnie na ręce i postawił na stole. Spojrzałam na niego zdziwiona. Trzymałam za brzuch, nie wyrabiając ze śmiechu. Chwilę później ktoś do mnie podszedł. To byli Harry, Louis i Liam.
- Jaki striptiz ? A co tu się w ogóle dzieje ?! - pisnął zdezorientowany Liam.
- Zbieramy grzyby. - zaczęłam, przez co mulat ponownie parsknął śmiechem.
- Zayn, Ty ją upiłeś ?! - oburzył się Louis.
- Nie-ee. - przeciągnęłam wyraz.
- Jasne, widać. - powiedział wkurzony Harry.
- No chyba może czasami dziewczyna sobie wypić, tak ? - Malik podniósł brwi ku górze.
- No może, ale bez przesady. - odparł spokojnie Liam. Lokers ściągnął mnie ze stołu i wziął na ręce.
- Gdzie jest telewizor ? - spytał Lou. Ja spojrzałam na Malika, po czym oboje zaśmialiśmy się głośno.
- Ten tego... - zaczęłam. - Za oknem.
- Co ?! Jak to za oknem ?! - oburzył się Payne.
- No, wyrzuciliśmy go za okno. - wzruszył ramionami Zayn. - Żółwik, Carry! - krzyknął i przybił ze mną wspomnianego już "żółwika".
- Żółw!
- Ja tu zaraz kurwa nie wytrzymam. - rzekł Harry, po czym wszedł ze mną na górę i udał się do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku i sam usiadł, ale trochę dalej.
- Co jest, skarbie ? - podniosłam się lekko opierając na łokciach i  patrząc na chłopaka.
- On Cię przecież upił! - prawie krzyknął. - I jeszcze wypierdoliliście telewizor za okno! Czy to jest normalne ?!
- Nie krzycz tak na mnie! Chciałam, żeby zapomniał o... - w tym momencie się zatrzymałam, bo wstawiona nie pamiętałam nawet jej imienia. - ... o Pattie.
- Perrie.
- To prawie to samo. - wzruszyłam ramionami. - Po co się tak denerwujecie ?
- Bo gdybyśmy teraz nie przyszli, to już dawno byście cały dom wysadzili. - odrzekł spokojnie, jednak widziałam, że był zły.
- Oj tam, oj tam. - machnęłam ręką.
- Z Tobą się nie da normalnie porozmawiać!
- Skoro tak, to czemu dalej ze mną jesteś ?! - oburzyłam się. To było nie na miejscu, ale byłam pijana i nie wiedziałam za bardzo, co mówię i robię. Chłopak spojrzał na mnie i przybliżył się nieco.
- Bo Cię kocham. - rzekł cicho. W jego oczach zauważyłam iskierki szczęścia tańczące makarenę. Uśmiechnęłam się i już miałam coś powiedzieć, gdy Harry wziął mnie ponownie na ręce i zaprowadził do łazienki. Pomógł się rozebrać, umyć, a następnie przebrał mnie w swoją koszulkę, która sięgała mi do połowy uda i położył do łóżka. Po tym sam poszedł się kąpać, a ja szybko zasnęłam.
------Następnego dnia------
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Harry'ego obok nie było, pewnie jest na dole z chłopakami. Chwyciłam telefon ze stolika nocnego i spojrzałam na wyświetlacz. Była 12:30. Zdziwiłam się, bo zazwyczaj nie śpię aż tak długo. Mozolnym ruchem wstałam z łóżka. Ból głowy bardzo dawał mi się we znaki.
- Dajcie mi coś na kaca! - krzyknęłam, będąc jeszcze na schodach. Z dołu usłyszałam śmiechy. Zeszłam do chłopaków, a Ci spojrzeli na mnie jak na jakąś debilkę. Jedynie Zayn patrzył się w ścianę naprzeciwko i uśmiechał nie wiadomo do czego. - Zrobiłam coś złego ? - zwróciłam się do zespołu.
- Nie, nic. Po prostu wczoraj z Zayn'em wyrzuciłaś telewizor przez okno, śpiewałaś disco polo i takie tam. - zaczął Louis. Spojrzałam na niego zdziwiona, ja zupełnie nic z tego nie pamiętałam. Musiałam być pijana.
- Malik, idziemy do psychiatry. - powiedziałam do chłopaka. Reszta wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Machnęłam na to ręką i udałam się do kuchni. Po chwili podszedł do mnie Harry i oparł dłonie o blat kuchenny, jednocześnie przylegając do mnie swoim ciałem.
- Nawet się ze mną nie przywitałaś. - rzekł z miną smutnego psiaka. Odwróciłam się w jego stronę i stanęłam na palcach, aby go pocałować. Chłopak przyciągnął mnie do siebie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Delikatnie musnęłam jego wargi swoimi i po chwili oderwałam się od niego.
- Cześć, pedobearze. - rzekłam i wyszczerzyłam swoje białe ząbki. Chciał fajne powitanie, to je ma. Zawsze do usług.
- Jak mnie nazwałaś ? - chłopak parsknął śmiechem.
- No nie mów, że nie jesteś zboczony. - odparłam bezradnie, krzyżując ręce na wysokości biustu.
- No w sumie to masz rację. - odpowiedział, przez co oboje zaśmialiśmy się.
- A teraz daj mi coś na kaca, jeśli możesz. - rzekłam. Chłopak zrobił to, o co poprosiłam. Po tym ból głowy powoli ustawał. Udaliśmy się z lokersem do jego pokoju, a Niall i Liam pojechali po nowy telewizor. Harry usiadł na łóżku, opierając się o jego framugę, a ja usadowiłam się między nogami. Położyłam mu głowę na torsie, a ten splótł nasze palce. Po chwili zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, to był David. Co on jeszcze ode mnie chce ? Mój chłopak był tak samo zaskoczony, jak ja.
- Słucham ? - zaczęłam.
- Carry, ja chciałem Cię przeprosić. Spróbujmy jeszcze raz, wróć do mnie. - spytał. Mam wrócić do niego ? No chyba ten chłoptaś się za dużo dziś naćpał. Nawet nie ma mowy.
- Nie, nie wrócę do Ciebie. - odpowiedziałam mu szybko. Wcale nie musiałam się nad tym zastanawiać. Dla mnie David to przeszłość, a Harry to moja teraźniejszość i, mam nadzieję, przyszłość. Nie potrzebuję nikogo innego.
- Ale czemu ? - Black nie dawał za wygraną. Czemu do niego nie wrócę ? Bo nie ma już gumijagód w lesie. Proste.
- David, ja Cię nie kocham.
- Nie ?! - wydarł się do słuchawki. Zazwyczaj jeśli ktoś chce poznać ode mnie szczerą prawdę, to taka będę. Czasami aż do bólu. - No, to jak tam Twoje sprawy sercowe, hmm ? - chłopak był wyraźnie zdenerwowany.
- Dzięki, że się troszczysz. Kardiolog stwierdził, że nic mi nie dolega. - odparłam. Miałam już zamiar się rozłączyć, gdy lokers wziął mój telefon do ręki.
- Cześć, tu Harry. - zaczął. - Nie wiem, czy masz na przykład takie coś jak Internet, ale jestem teraz jej chłopakiem. Więc odpierdol się od niej.  - powiedział szybko i rozłączył się. Ja od razu parsknęłam śmiechem. Ten także uśmiechnął się, ukazując swoje białe, wręcz idealnie proste ząbki.
- Już teraz raczej nie będzie do Ciebie dzwonił. - stwierdził. Po chwili 'przeturlał' nas tak, że znajdował się nade mną. Zaczął całować w usta, zjeżdżając ręką coraz niżej. Podwinął mój T-shirt i ściągnął go ze mnie. W tym momencie do pokoju wparował oczywiście nie kto inny, jak Louis. Gdy zobaczył mnie bez koszulki, najpierw otworzył buzię, a potem zaczął się głośno śmiać.
- Weź wyjdź. - zwrócił się do pasiastego Harry. Pan Marchewa dalej jednak patrzył się na mnie, wyszczerzając zęby. Po chwili zjechał wzrokiem na mój biust i wyciągnął kciuk w górę. Co za zboczeńce tu mieszkają. Harry widząc, gdzie się patrzy Lou, szybko wstał i otworzył drzwi.
- Panie przodem. - rzekł do niego. Pasiasty wyszedł, jednak jeszcze raz spojrzał na mnie i poruszył zabawnie brwiami.
- Harry, miałeś rację. Ona... - nie dokończył, bo lokers zamknął drzwi. Podszedł do mnie i znowu zaczął całować. Ponownie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. No co za dzień! Czy można w tym domu mieć chociaż trochę prywatności ? Mogliby przynajmniej pukać. Tym razem to byli Zayn i Niall.
- Chodźcie zobaczyć nowy telewi... - mulat wytrzeszczył oczy i wyszczerzył ząbki. - Ja... - zaczął się jąkać. - Ja nie wiedziałem, że Wy... my już lepiej pójdziemy. - powiedział i pociągnął za sobą roześmianego Nialla. Usłyszeliśmy jeszcze głos blondaska.
- Harry, nie zapomnij o gumkach!
- Chyba dzisiaj nic z tego. - rzekłam, gdy tylko drzwi się zamknęły.
- No weź. - zaczął Harry wręcz błagalnym głosem. - Kochanie. - spojrzał na mnie z miną szczeniaczka. Pokiwałam głową przecząco i wzięłam go za rękę. Zeszliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy.
- Carry, fajnie wyglądasz, jak... - zaczął Lou, jednak Harry mu przeszkodził.
- Zamknij mordę. - reszta po tych słowach zaśmiała się głośno.
- Może chcesz dołączyć do mnie i Eleanor ? No wiesz, o co chodzi. - pasiasty ponownie zwrócił się do mnie, przez co wszyscy znowu ryknęli śmiechem. Harry jedynie pokiwał głową z niedowierzaniem.
- Nienawidzę Cię. - rzekł się do Pana Marchewy, co tylko zaostrzyło śmiechy w salonie.
- Nasz Harruś się wkurzył. - wyszczerzył się Liam.
- Nie mów tak na mnie. - odparł mój chłopak.
- Czemu ?
- Bo tylko Carry tak może. - rzekł, co spowodowało głośnym "awww" ze strony Louisa, Nialla i Liama. Zayn siedział cicho, wiedziałam, że rozmyślał o tej sprawie z Perrie. W sumie to cieszę się, że to tak się zakończyło. On zasługuje na normalną dziewczynę, a nie na plastika jak Edwards. W momencie mojego rozmyślania rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Oczywiście ja musiałam otworzyć, bo chłopcom nie chciało ruszyć się swoich 'seksownych' jak to mówią zadków. W drzwiach dosłownie zatkało mnie. Stała tam była już dziewczyna Zayn'a. Przecież przed chwilą właśnie o niej myślałam. I ona ma jeszcze czelność zanieczyszczać nam środowisko w tym domu ? Panie i panowie, takie rzeczy tylko w jej wykonaniu.
- Czego ? - zaczęłam oschle.
- Ja do Zayn'a. - odparła bez żadnych emocji i weszła bez pytania do domu.
No co za chamstwo!
- Uważaj, niech Ci tylko tipsy nie odpadną. - rzekłam, zamknęłam drzwi i poszłam za nią do salonu.
- Malik, chciałam Ci tylko powiedzieć, że z nami koniec. Nigdy nic do Ciebie nie czułam. - rzuciła szybko i miała już wyjść, gdy odezwałam się.
- Poczekaj, mam do Ciebie jedno pytanie. - zaczęłam wkurzona. Nie, ja nie byłam wkurzona. Byłam wręcz wściekła, jak ona mogła tak zachować się w stosunku do mojego przyjaciela ?! Ma dziewczyna pecha, że powiedziała mu to w moim towarzystwie. Jak ona mu zrobiła przykrość, to ja jej też mogę. - Wiesz, jaka jest różnica między ręcznikiem ? - spytałam, a Perrie spojrzała na mnie zdziwiona i zdezorientowana.
- Między ręcznikiem, a czym ?
- Tobą, szmato. - syknęłam. Edwards spojrzała na mnie gniewnie, zupełnie tak, jakby miała mnie zaraz zabić. Chłopcy ledwo powstrzymywali się od parsknięcia śmiechem. - Muszę Ci powiedzieć, że wyglądasz jak laleczka porcelanowa, bo na zewnątrz jesteś sztuczna, a wewnątrz pusta. Chciałabym poznać też Twoich rodziców. Na pewno są fajnymi rolnikami. Zapewne mili z nich panowie. Może jest szansa, żeby nauczyli mnie jeździć traktorem ? - uśmiechnęłam się chytrze. Blondynka już miała coś powiedzieć, jednak wyprzedziłam ją. - A teraz z łaski swojej, rusz tą sztuczną dupę i wyjdź stąd. Życzę miłego zaciągania do łóżka zupełnie nieznanych Ci facetów, pozdrów też swoją pojebaną przyjaciółeczkę Ashley. Dziękuję, dobranoc. - skończyłam i zamknęłam Edwards drzwi przed nosem. Zadowolona z siebie usiadłam na kanapie obok Harry'ego i Louisa. Cały zespół spojrzał na mnie, a po chwili wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Również dołączyłam się do nich.Po chwili wstałam z siedzenia i oznajmiłam chłopakom, że idę już do domu. Lokers uparł się, że pójdzie ze mną. Oczywiście zgodziłam się. Wyszliśmy z domu chłopaków i wsiedliśmy w czarny samochód loczka. Jechaliśmy tylko jakieś pięć minut. Harry wysiadł i otworzył mi drzwi od auta. Po chwili znajdowaliśmy się pod drzwiami do mojego domu. Weszliśmy i od razu, gdy zobaczyłam ten widok, prawie otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Nie patrz, zamknij swoje ślicznie oczy. - szepnął do mnie roześmiany Harry. Ja także uśmiechnęłam się pod nosem. Na kanapie siedziała moja mama całująca jakiegoś faceta. Nie znałam go, nigdy wcześniej nie widziałam. Lokers odchrząknął i 'para' dopiero wtedy nas zauważyła. Oderwali się od siebie szybko.
- Eee... - zaczęłam. - Cześć, mamo.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się Harry.
- Kto to ? - wskazałam na mężczyznę obok mojej mamy.
- Witaj, Carry. Mów mi Robert. - uśmiechnął się szeroko. TEN Robert ? Mama kiedyś przecież mówiła, że chodzi z nim na randki i spotyka się, ale jakoś nie miałam okazji go poznać. Kąciki moich ust momentalnie uniosły się ku górze.
- Ach tak, słyszałam o panu. Miło mi pana poznać.
- Robert. Robert Bennet. - zaśmiał się partner mojej mamy.
- A więc miło mi Cię poznać, Robert. - wyszczerzyłam się. Przedstawiłam mu Harry'ego i porozmawialiśmy z nim trochę, po czym udaliśmy się z moim chłopakiem w stronę schodów na górę.
- Tylko tam grzecznie proszę. - pogroził nam palcem Bennet. Ja jedynie parsknęłam śmiechem. On jest naprawdę bardzo sympatyczny i zabawny. Moja mama przy nim aż promienieje, to widać z daleka. Cieszę się, że jest szczęśliwa. Jeśli ona jest szczęśliwa, to ja też. Myślę, że polubię Roberta. Razem z loczkiem udaliśmy się do mojego pokoju. Chłopak usiadł na łóżku, a ja na nim okrakiem i zaczęłam go całować. Wplotłam mu palce we włosy, a chłopak zjeżdżał coraz niżej, zaczynając od pleców, a kończąc na pośladkach. Chciałam się z nim trochę podrażnić.
- Miało być grzecznie. - zaśmiałam się.
- Ale nie musi. - odparł. Położyłam go na łóżku, nie przerywając pocałunków. Tym razem ja dominowałam nad nim. Chłopak chciał zdjąć mi bluzkę, jednak powstrzymałam go.
- Harry, nie teraz.
- No ale czemu ?
- Bo nie. - zaśmiałam się. - Mama na dole. - zeszłam z niego i położyłam się obok. Zaczęliśmy oglądać jakiś film. Jego maślane oczka nie działały na mnie. Przynajmniej starałam się, aby tak było. Nim się spostrzegliśmy, wybiła godzina 21:00. Wychodzi na to, że siedzieliśmy tutaj jakieś trzy godziny. Oglądaliśmy jeszcze różne filmy, uwielbialiśmy spędzać tak czas. Zresztą nie było ważnie w jaki sposób go spędzaliśmy. Ważne, że razem.
------W tym samym czasie, oczami Zayn'a------
Wyszedłem z domu na spacer, nie chciałem siedzieć sam w domu jak jakiś wrak człowieka. Po przemyśleniu niektórych spraw doszedłem do wniosku, że tak naprawdę nie kochałem Perrie. Nie wiem, jakie to było uczucie, ale na pewno nie miłość. Chciałem po prostu na siłę znaleźć sobie dziewczynę. Patrząc na resztę chłopaków z zespołu widzę, jacy są szczęśliwi ze swoimi drugimi połówkami. Też tak chciałem, dlatego poszedłem do klubu i tam poznałem Edwards. Nie chciałem być gorszy, więc postanowiłem zaangażować się w związek z nią. Jeśli mam być szczery, to nie wyglądało to na związek. Czasami tylko się pocałowaliśmy, a najczęściej kończyło się na scenach łóżkowych, nic więcej. Jakoś łatwo pozbierałem się po zdradzie Perrie, może dlatego, że i tak wiedziałem, że to długo nie pociągnie. Byłem tego całkowicie świadomy. To była tylko kwestia czasu, zanim ktoś z nas powie "z nami koniec". Wypadło na Edwards, to ona ze mną zerwała. Zdrada była u niej bardzo możliwa, ona zmienia chłopaków jak rękawiczki. Teraz wiem już jedno - nie będę szukał dziewczyny na siłę. Jeśli mam znaleźć tą jedyną, to ona sama powinna pojawić się na mojej drodze. Ja tylko mam pomóc w budowaniu związku. Postanowiłem pójść do parku. Było już całkiem ciemno, gdyż nastawał wieczór, jednak w tym miejscu znajdowało się sporo lamp. Spacerowałem tak kilka minut, park był pusty. Po chwili dostrzegłem jednak na jednej z ławek jakąś postać. Po włosach wywnioskowałem, że to dziewczyna. Długie, piękne i w rzadko spotykanym kolorze - fioletowym. Podszedłem do miejsca, w którym siedziała nieznajoma i usiadłem obok. Nie odzywałem się przez dłuższą chwilę. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała, była jakaś tajemnicza, skryta. Od razu to mi się w niej spodobało. Wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów. Wziąłem do ręki dwa.
- Palisz ? - spytałem ciemnowłosej. Ta tylko pokiwała głową twierdząco i w końcu spojrzała na mnie. Miała duże, piwne oczy i wyraziste usta. Była bardzo ładna, tego nie mogę zaprzeczyć. Wzięła ode mnie jednego papierosa, wyciągnąłem także zapalniczkę i podpaliłem go. Tak samo zrobiłem ze swoim. Dziewczyna zaciągnęła się i wypuściła dym z płuc. Przez cały czas na nią patrzyłem, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Znowu siedzieliśmy w ciszy. Nie była to jednak krępująca cisza, bardziej przyjemna, kojąca.
- Jak masz na imię ? - spytałem w końcu.
- Znamy się ?
- To czemu ze mną palisz ? - zadawaliśmy sobie tylko pytania, nie udzielając odpowiedzi. Ona milczała. - Ja jestem Zayn. Zayn Malik. - rzekłem zrezygnowany, bo wiedziałem, że mi nie odpowie. Ta spojrzała na mnie zdziwiona. Błagam, niech to nie będzie nasza kolejna napalona fanka.
- Malik ? Z tego zespołu, tak ?
- Tak. - odpowiedziałem. - Ale proszę Cię, nie piszcz, ani nic takiego.
- Nawet nie mam zamiaru. - wzruszyła ramionami i znowu zaciągnęła się dymem papierosowym, a następnie dmuchnęła nim prosto w moją twarz. Uśmiechnąłem się pod nosem. - Nie słucham takich słiciastych zespolików, jak Wasz. - rzekła bez emocji.
- Nie można oceniać człowieka, nie znając go.
- Ale Ty pewnie jesteś kolejną, rozkapryszoną gwiazdą. - powiedziała, po czym wstała, zgasiła nogą papierosa i odeszła. Miała na sobie czarne conversy, tego samego koloru spodnie, białą bluzkę z jakimś nadrukiem, a na głowie czapkę full cap. Miała w sobie coś niesamowitego, ale nie potrafiłem zdefiniować, co. Jest zupełnie inna, niż te wszystkie dziewczyny. Nie odpowiedziałem jej nic, nawet nie próbowałem jej zatrzymać. Siedziałem tylko i patrzyłem, jak znika mi z pola widzenia.
----------------------------------------------------------------------------------------
Joł, joł biczyz! XD No więc tak... jutro do szkoły ;/ Kurde, wzywałam po pomoc moją armię murzynów i nic ;/ ;D A to chamy, zapamiętam to sobie ^^. Chciałam Wam jeszcze powiedzieć, że mam już prolog do nowego opowiadania, a to o Cazzie powolutku dobiega końca ;< (w końcu mam ich wspólne imię, buahaha xD) Muszę, no po prostu muszę pozdrowić tutaj kilka osób :  Transience Time za bananowe rozmowy na GG, Blue♥ za napisanie 100 powodów, dla których spodobał jej się mój rozdział, Nathalie Malik i Marry Styles za to, że same nazywają się moimi niedźwiadkami, Smerfem Jestem, cherry, One Direction Is My Life za to, że po prostu są <33 Jeśli kogoś pominęłam, przepraszam ;< Wiedzcie, że wszystkich Was kocham strasznie mocno, każdego z osobna. Anonimki też ♥♥♥♥♥

NN będzie w piątek ♥